środa, 14 maja 2014

GŁÓD na planecie Piekło cz.1

Tak więc rozpoczynam mojego kolejnego bloga.
Do pisania zapędza mnie nuda bytowania w DPS-ie. There are no many themes for writing anything. I don’t know for whois to write. My little poetry is only in my mind, nowhere else. It’s good also! My mind is promiscuous and fucking a little.
And now, a bit of my prose:


Głód na planecie Piekło!


Tak! Już wiecie to! Żyjemy w Piekle! Planeta Ziemia jest może nie skrajnym, ale na pewno piekielnym kręgiem. Powie ktoś, są tacy którym w Piekle się powodzi niezgorzej. Hm, kwestia karmy, nie nagrzeszyli dużo i nie pokutują srodze za to co inni nabroili gdzieś indziej, gdzie – nie wiem.
Jakżesz to trafiłem do Piekła, bez pamięci o wszystkim przeszłym. Za jakie to winy pokutuję. Po co wyrabiam te bezbożne działa pokutne, które przydają mi jeszcze niechcianej winy.
Bóg Czasu trzyma nad wszystkim władzę. Zasiadł w kącie pokoju i czeka spokojnie, aż halucynacje przestaną działać i wyląduję wreszcie na brzegu normalności poprzez podróż po wydmach,pagórkach i dolinach kołdry.
To Piekło to jakaś straceńcza hodowla Belzebuba. Belzebub ma tłuste ciało i cierpi na łuszczycę. Widzę go jak opodal rozbiera się do snu, nie mówi nic do swojej stajni bioistnień. A ja mogę co najwyżej mu się przyglądać. Po co uczyniono Piekło na tej planecie w kąciku wszechświata? Po co mam się męczyć przed podróżą do niebios?
A w niebie ćpają i piją nieziemsko, to najlepsze co mają do dyspozycji ludzkie anioły.
Cierpienie, c i e r p i e n i e – pomysł diabelski, bioistnienie jest zamknięte w cierpieniu, w drodze ku wyższej formie zanurzone jest w cierpieniu po uszy. Może cierpienie ma jakieś ukryte zadanie do spełnienia, może trzeba cierpieć aby wznieść się ku tej formie?
———————————————————————————————-
Slams był ogromny. Skupiły się w nim dwa lub trzy tysiące żyjących na krawędzi nędzy ludzi.
W budce zbitej z desek i blachy mieszkali we troje. Budowla ta kłóciła się skrajnie z prawidłowościami nauki architektury. Stała krzywo i niestabilnie. Na skraju dróżki stał samotny kasztanowiec. Jesienią zbierali kasztany i prażyli je w ognisku. Miały ostry, gorzki smak, ale można było nimi nasycić GŁÓD.
Siedzieli przed chatką przy ognisku. Freh dokładał właśnie gałęzie do ognia. Z drewnem też był kłopot, musieli po nie chodzić daleko, aż za miasto, na brzeg rzeki, jedno z niewielu miejsc w okolicy nie splamionych cywilizacją.
-Przydałby się pies.
- A po co ci pies? Nikt nas nie okradnie. Jeśli nie liczyć tych kilku świeczek i paru blaszanych garnków, to nie ma tu czego pilnować.
-Surna zjadłby go od razu.
- Ja nie zjadłbym psa. W dzieciństwie miałem jednego, wabił się Brado, była z nim kupa radości.
- Nie zjadłbyś psa? Nawet na skraju śmierci głodowej?
- Pies jest jak człowiek. Gdybym zjadł psa to tak jakbym zjadł człowieka.
- No, są tacy co sprzedają ludzkie mięso w tym cholernym mieście.
- Nie przełknąłbym….to paranoja.
- Schrupałbyś ze smakiem gdyby ci powiedzieli że to cielęcina.
- Do stu beczek Belzebuba mięso ostatnim razem miałem w ustach jakieś sześć miesięcy temu, po tej kradzieży kury u Josaha.
- A czym się różni kura od psa? Kura również coś czuje, a tutaj przemysł drobiowy olewa uczucia kur zupełnie. Zamyka je w obozach koncentracyjnych i zabija na pasach transmisyjnych. Kura nie jest potulna jak pies, człowiek lubi łaszące się do niego stworzenia, poza tym ma mały móżdżek i nie wiele stanów psychicznych jest w stanie stworzyć. Człowiek kury pozbawił praw obywatelskich do stanu zero.
- My ciągle o jedzeniu, a pomyślmy choć przez chwilę jak wydostać się stąd. Surna mówił że to możliwe – przybliżyć wyjście stąd.
- Chcesz iść do Belzebuba i go o to poprosić, hehe.
- Jest sposób. Być może skuteczny. Ale to sekret Surna.
- Spojrzyj Freh na wino, czy zdatne już?
Freh podniósł się i podreptał do wnęki w budce gdzie bulgotał baniok z czerwonym winem z dzikiego bzu i trzech kilogramów ukradzionego cukru.
- W gruncie rzeczy, pies by się przydał do pilnowania tej butli, wczoraj widziałem Huego jak przechodząc obok budki zatrzymał się raptownie na odgłos bulgotu i odwrócił w moją stronę. A ja mu na to „No co czemu nie wykombinujesz tego sam co jest proste, tępaku”
- Jeszcze kilka dni fermentacji. I odetchniemy przez kilka dni.
- Gorsze wino znali chyba jedynie starożytni Egipcjanie. Z prosa, raczej piwo, ale jestem pewien że podłego smaku jak ta breja.
- Nie chcesz nie pij, i tak zawsze jest go za mało.
- Jestem GŁODNY, mamy coś?
- tylko zupa ze ślimaków, ale coś wieje odorem od tej zupy od jakiegoś czasu. Zjesz to na odpowiedzialność swojego żołądka.
- Ja lubię psy ale jeszcze bardziej lubię te skaczące żywe myszki z ciemną pręgą na grzbiecie, co często tu zaglądają do resztek tych naszych resztek. Zauważyłem że umią się sprytnie bawić ze sobą. Znają nawet jakieś cielesne żarciki.
- Mi się czasem zdaje że te myszki i ptaszki które tu skubią mają znioślejsze życie od nas.
- Ale gdy przyjdzie zima to klops!
- No, dla nas zima to też wielki klops!
- Jakie są wasze winy które tutaj nas rzuciły? Domyślacie się czegoś?
- Winy, przecież traci się pamięć. A że Piekło to jest to pewne, ale czy jest jakieś inne miejsce niebiosa czy coś w tym stylu to już może być wątpliwe.
- A więc jest postęp w stosunku do poprzedniej egzystencji. Wiemy że piekło jest…choć nie wiemy nic więcej.
- Mi się kiedyś śniło że pchnąłem jakiegoś młodzieńca nożem, bo chciał mi odebrać dziewczynę z którą byłem od niedawna. Granda skończyła się tak że ja uciekłem, dziewczyna uciekła (i nigdy już jej nie spotkałem) a na ulicy pozostało ciało. Wierzę że to jedna z moich najcięższych win i dlatego siedzę u Belzebuba w domu.
- E, tam, posłuchaj, ja lubiłem wyłupywać oczy ludzi. Wpadnąwszy w furię oślepiłem ich chyba z dziesięciu. To dopiero piekielna igraszka.
- No, do stu beczek Belzebuba, z kim ja trzymam!
- Przecież ty też coś wygrandziłeś może coś gorszego niż ja, nie narzekaj.
- W piekle są tylko namiastki prawdziwych narkotykowych błogości, nawet nie możemy sobie wyobrazić czym są niebiańskie narkotyki.
- GŁÓD, mówisz o ćpaniu, a pomijasz GŁÓD. On jest najgorszy. I czystej wody też brak. Gdyby nie głód sądziłbym, że nie jestem w Piekle, a na jakiejś przejściowej bioplanecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz