środa, 14 maja 2014

Wszechświat jest punktem

Wszechświat jest punktem


Wszystko jako IDEOWOŚĆ. Ideowość istnienia, wszechbytu. Fizyka szuka teorii wszystkiego, chce materię ująć w formie jak najmniejszej ilości praw, chce byt sprowadzić do jednej idei. Jeśli wszystko składa się z kwarków czy strun, to jest w tym zawarte widzenie świata BEZ RÓŻNORODNOŚCI. Sprowadzając to myślenie do krańca otrzymujemy obraz świata jako punkt, a wszelka różnorodność jest złudzeniem, nie istnieje tak naprawdę. Jeśli myślimy o czymś, to tak czy inaczej posługujemy się myślami, powtarzamy sposób poznania jako myśli, a więc wszystkie myśli są do siebie podobne, czy też takie same, bo to po prostu myśli, idee. Wszechświat jako punkt to zupełny brak różnorodności, kompletna takosamość i jedność. NICOŚĆ, bowiem punkt jest niczym. Różnorodność możnaby widzieć jako powielanie punktowości. Punkt jednak nie ma wymiarów i jest jeden. Nie można powielać punktów w punkcie. Dlaczego więc dostrzegamy zmysłowo coś innego niż tylko punkt, i sami nie jesteśmy punktami? Zaprzeczam więc istnieniu czegokolwiek, ideowo nie zmysłowo. Jest jedna idea: Wszystko to punkt. I tyle. Zmysły nas mamią halucynacjami. Ideowość postrzega byt. Byt powiela punktowość, stąd istnienie nierealne wszechświata. Ideowo jest tylko punkt, a punkt jest niczym, więc nie ma nic. Zwyczajnie nie ma nic. Życie jest halucynacją.

Wiersze

Do wolności
Jesteś uciekającą królową
którą z oddali wielbią upokorzeni
strąceni do piekieł
wydarci z życia
nieumiejący
lewe ręce
ucięte ręce
zamordowane ręce
wszyscy cierpimy przez maleńkich diabłów
wytrwale pracujących nad związaniem świata
i ułożeniem go w linii prostej ł a d n e j
pasującej

Ty wolnościo, nie pozwoliłaś się związać
cierpisz w śmierdzącym lochu
bez światła przygarniasz upadły promyk
ssiesz ten unikalny comilionowy znak
wyrysowany zduszonym promieniem na ścianie kosmosu
nim nastanie kolejna ciemność
4.05.2014


Boże mój…


Boże mój okrutny
zbudowałeś mnie z DNA
nagiej skóry bólu
cierpiącej krwi
klocków spojrzeń
zbudowałeś mnie jak walącą się piramidę
z mumią jąder ZAKAZANYCH!
po coś mnie zrobił?
czy po to bym jak pies
siedział teraz u stóp Twoich maleńkich diabłów
patrząc w niebo oślepłym od czerwonej czerni wzrokiem
wypatrywał gwiazdy na której z marzeń
zbuduję swój szczęśliwy świat
na oczach tylko istniejący
gdy w mózgu nadal będę w betonowym piekle
czy po to bym umarł od tego papierosa
który ściskam w palcach jak lufę samobójczej samoróbki
świadomie morduję przyszłość pociągając haust
nie tych związków chemicznych pożądam
ale wiem Boże że mnie przygarniesz
jak się przygarnia żarzący ogarek
chucha na niego wytrwale
czule osłania od wiatru
i w końcu bucha z niego dobrotliwy ogień
na przekór lodowej pustce kolejnej zimy
5.05.2014



Wojowniku słońca

Wojowniku słońca
zapalasz znicz życia
podpalasz las
gasisz papierosa
prostujesz czasoprzestrzeń
rozbrajasz bombę atomową
dopasowujesz masę elektronu
do siły grawitacji
z wrażliwością Boga
profanujesz trupa
dla święcenia życia
wszystko to robisz by człowiek nie zagryzł człowieka
wojowniku gromnic
ułożyłeś prawo spójne
zespoliłeś brawa
w jeden smutny jęk
płaczących za sobą
poukrywanych w prawie grawitacji
wiem że się nie da inaczej
przecież inaczej nie jest!
wiem że się da inaczej
wystarczy włożyć duszę do kolby i zawirować nocą
w uzależnienie popada się zawsze …jutro
jutro medyk rozkaże komórkom by tęskniły za sztuczną dziurą
5.05.2014



Do śmierci
Masz na tyle mocne kości skurwielu kostucho
że w czaszce trzymasz prawie wszystkie stare zęby
zagryzłeś nimi miliardy miliardów stworzeń
dla dobra kodu genetycznego mam umrzeć?
i tak nie wyglądasz nęcąco
mimo modnego stroju
zdradza cię stopa
jest tam jeszcze kęs śmierdzącego mięsa wytrwale wychodzony
kopnę ten krzyż pusty
nie chcę się nigdy widzieć w twoim towarzystwie
wszyscy cię nienawidzą nikt o tobie nie myśli
po co sterczysz pod drzwiami
nie dostaniesz jałmużny
nawet bakterii dzisiaj nie dostaniesz
w s z y s c y    i d ą    g d z i e   i c h    o c z y    p o n i o s ą
bezsensownie kupują cały hipermarket
rozmawiają zapominają chwilę sprzed chwili
do śmierci nie mówi się wprost bandyto!
można tylko oględnie opowiedzieć towarzyszowi papierowi
co ci się śniło dziś w nocy i co będziesz śnił na starość
w tym pejzażu wydartym z okien podświadomości
to plama krwi
czy psychiatrii oczy ślepe
nie, to plama krwi
no to co że zwyciężysz i tak
pokochałem siostrę wieczność
miłością dość odwzajemnioną
istniejącą realnie w każdym moim oddechu
5.05.2014



Do Sądu Najniżej Umieszczonego w Wysokościach Mego Rzycia

Sądzie dla mnie Niski koszmarze końcowy
ustawiasz moje rzycie w rządku bladej pełznącej gnijącej wytrwale pietruszki podobnych miesięcy
piszczę o życie!
lata powiedziałeś w ciągu kilku godzin
chcesz we mnie zabić miłość rzycia i udało ci się krańcowo zarazem ciągle
krańcowo zarazem ciągle?
zastanawiam się jak można wiecznie szybować zarazem na końcu szybować i wiecznie ?
połączyć unum i uniwersum w więzieniu polskim rzeczywiście można
filozof biologowi na stanowiskach sądowych wymyślili tą ewolucję wegetacji drzewa z głową człowieka
Niski dla mnie sądzie nie wierzę że mnie jeszcze kochasz jak wtedy gdy byłem małym chłopczykiem
i wierzyłem że nadaję się do rzycia poza twoim wszechmocnym ramieniem
O! ramię twoje jest z marmuru stawy w nim ze stali!
twardym uściskiem wiążesz moje usta w mutyzmu niemoc na ławce oskarżonego
na sali stałem przed tobą przeznaczony nie do życia
nie do wygrania
wojenki dla innych
dla mnie wojny
co dla mnie znaczy rzycie dla Was znaczy wojenka a później powrót do domu
kiedyś przez kraty spojrzały na mnie boleśnie smutne oczy Zakratowanego
pozbawione przyjaciela wśród miliardów ludzi Świata Całego wyrokiem sądu
że Pożałowałem ja jego Zakratowanego współczule
dla mnie przyjaciela
Ucieszyły się przez mgnienie a zapamiętały tą nieznaczną chwilę przez lata
jak ratunek jakiejś wybujałej w wyobraźni po latach miłości kochanki dla której byłem nikim
a ona dla mnie niebem wszystkiego
amen
Jakże cię nie żałować więźniu Republiki Polskiej
który zasznurowanymi ustami jęczysz na posłaniu bez wody
z koniczynami drgającymi z Miliona Czasu I Cwela
PO ZASTRZYKU USPOKAJAJĄCYM  NIE JESTEŚ JAK MICKIEWICZ W WIĘZIENIU ROSYJSKIM
Mickiewicz po więzieniu rosyjskim stworzył Dziady i został uniewinniony przez wszystkich
oprócz jednego brodatego rosjanina który skręcał mu ręce w drewnianych szczudłach
A ty marzysz jak nie popełnić samobójstwa i jak popełnić samobójstwo
może się powiedzie nakłonić i nie nakłonić wariackich mężczyzn do zabicia ciebie na żądanie swoje i nieswoje
jak przepłynąć przez kraty do wody koloru białego i krążyć po morzu nieskończoności
przez czas cały
JESTEŚ JAK MICKIEWICZ W WIĘZIENIU ROSYJSKIM PRZED ZASTRZYKIEM USPOKAJAJĄCYM
choćbyś leżał za kradzieże sklepowe a nie za odezwę do człowieków polskich
JESTEŚ JAK MICKIEWICZ W WIĘZIENIU ROSYJSKIM PRZED ZASTRZYKIEM USPOKAJAJĄCYM
TY KTÓRY NIEZNANY HISTORII SIEDZISZ TU ZA KRADZIEŻE W SKLEPACH.
3 X 2011 Andrychów Szpital Psychiatryczny



Sen
Kładę się do łóżka
jest już późno
mam 21 lat
widzę miasta mijają mnie tłumy
słońce krąży w spokojnym upartym tańcu
upijam się
(jestem szamanem gdy jestem pijany)
przesuwam księżyc jak nocną lampkę
by świecił tak jak sobie życzę
wdycham zapach lasu płoszę kuropatwę
biegnę za zającem krzyczę hop hop
kłócę się z ludźmi niepotrzebnie
kocham kobietę przekraczam próg szczęścia
wariuję goni mnie mafia goni mnie psychiatra
ćpam przemierzam kosmos siedząc na starym fotonie
kradnę jabłka z ogrodu kradnę śmiech przechodzących dziewcząt
kąpię się w rzece taplam się w błocie
długo się nie myję
jakiś pies szczeka na mnie a za chwilę szczeka cała wioska
mur jest chropawy
boli mnie serce
Budzę się
wstaję z łóżka zapalam papierosa
jest jeszcze wcześnie
mam 74 lata
7.05.2014



Świat jest matematyczny
Mów mi umyśle
jest właśnie tak jest właśnie tak
tak niezmysłowo wieczyście spoiście
zdumiewająco głębokie widzenie
prosto w przepastność funkcyjności
abstrakcja ogarnia rzeczywistość
rzeczywistość jest abstrakcją
abstrakcja ulubieniec bogów
zbiór zbiór zbiorów zbiorowość
sposób materializacji
wraz ze zmiennością x podąża byt
wybucha znak
trwa prawidłowość
choćby bioistnienie błądzi bioistnienie szuka ciebie matematyko
stanowczość bytu
7.05.2014

Miasto i wieś
podział świadomości jak firanka półprzejrzysta
oddziela miasto od rogatek a rogatki od wsi
budowniczy mocarze twardo złapali za młoty
i wbili granice miast
ludzie wstępują w beton w ciągu krótkiej chwili
do której się przyzwyczaili
świadomość przestraja się
jestem na wsi
jestem w mieście
dziesięć kroków w tył:
jestem na wsi
dziesięć kroków w przód:
jestem w mieście


Te same miejsca, powroty

Te same miejsca, powroty
powroty do domków moich
rozsianych po lasach
okolicach różnych miast
znane ulice i zaułki
gdzie można odpocząć
stygmaty wypalonych ognisk
po lasach bezpiecznych
tam wracam do domków moich
miejscach gdzie siedzą i czekają na mnie cierpliwe wspomnienia
jak porozrzucane zdjęcia







O tak! Zaśpiewaj sobie Rafale z głębin znowu samotności….
ten fakt nie opuszcza mnie przez całe moje życie….ta zmora trawi mnie.







Zdrada ciągła zdrada
Zdrada ciągła zdrada
dla owsa
dla pszenicy
dla wody
dla nikotyny!
dla hery
dla pieniędzy
dla planety
dla dobra
dla siebie
dla ….niczego





O muzyce
muzyka sieje mi lasy i braci w umyśle
coraz ogromniejsze przestrzenie zarastają wsiami życzliwych mieszkańców
przygarniam ich szczęśliwie
grają dla miłości
a niech zasiewa harmonia neurony nową epopeją
ćwierćnuty w koronach drzew perliście brzdąkają
fermata rozbija kufle w gospodzie i krzyczy: „jeszcze raz to samo”
volta przemawia krótko lecz do wielkich tłumów komórek
melodia trwa ze mną w słodkim uścisku nowego myślenia
które słów nie posiada a posiada myśli
gdyby mnie nie odwiedzał Appolin wyniosły
byłbym nie znał harmonii – kryjówki bogów na czasy spokoju i najcięższej wojny
wrogowi w okopie zagramy Egmont Bethoveena
karabin złamie zawstydzony zawróci do domu
i będzie mówił wszystkim że zwariował wcześniej



Rajski logos
Szczęście wszczepione w Miłość
Miłość wszczepiona w Wszystko
Wszystko wszczepione w Wieczność
trwaj Halucynacjo rzeczywistościo odśmiertna!
niech dotknę cię raju w logosie Abstrakcji!
zamieszkam w abstrakcyjnym domku
gdzie nakryje mnie kołdrą kochana iluzja
a zegar będzie śpiewał co sekundy ulubione pieśni
będę rozmawiał przez wieczność z kochaną kobietą
i grandził dobrze kiedy zechcę grandzić
pod uśmiechniętymi spojrzeniami bogów
zresztą może jestem bogiem…..
7.05.2014



GŁÓD na planecie Piekło cz.2 i ostatnia

———————————————————————————————————–
Stali podnieceni i zdecydowani pod hipermarketem.
-nie chce mi się wierzyć że to takie proste – powiedział Freh
-Surma jest pewien, wielu już się to udało. – odrzekł Golun
- czy aby?
- aby aby, nie pękaj….
-to jak to zrobimy?
-bezplanowo w gruncie rzeczy, żaden plan nic nam nie da.
-pamiętajcie, bierzemy tylko tłuste i ciężkostrawne żarcie.
-Gdzie ten Surma?-Freh rozglądnął się- Miał być pół godziny temu.
-będzie, nie przepuści takiej okazji, zapewniam, a zresztą będzie nie będzie zrobimy to bez niego.
-czyli co brać, konkretnie? – spytał Golun
-śledzie w occie, na ten przykład, szynkę, kiełbasy, salceson, miód, i inne co będzie pod ręką.
-uwielbiam śledzie- powiedział Golun
-śledzie, całkiem, całkiem….
-uda się! musi się udać!
-psy mogą nam przeszkodzić.
-a ja ci mówię że się uda, psy są tylko dwa, na dodatek to konkrety bezdziałające, wpadamy hyc i jesteśmy w niebie!
-haha, gdzie ten Surma, on tak zawsze.
-czekamy jeszcze pięć minut jak się nie pojawi to robimy akcję bez niego.
-może pomodlilibyśmy się wcześniej czy jakoś tak….
-to się módl. Ja nie widzę potrzeby. WIdzę to inaczej.
- a ja zmówię modlitwę, jedną jaką znam.
I Golun zaczął zmawiać paternoster nosowo przez zęby. Złożył przy tym rytuale ręce w krzyż.
Freh umilkł, nie przeszkadzał mu.Jakoś przy końcu modlitwy Goluna pojawił się Surma. Był to człowiek chudy jak przeciętny nędzarz,niski, o dużych oczach, poważnych raczej niż smutnych, śmierdział tanim winem.
-witaj bracie, czekamy już długo na ciebie.
-zatrzymałem się na biesiadzie u Houlego, wybaczcie spóźnienie.
-wielki dzień!
-o tak! Wielki dzień dla nas!
-czy aby to wszystko ma sens?
-to już jest sprawdzone przez innych, możecie mi wierzyć. Sprawdzone przez mojego starego druha Ftora,przez Buhja, i Maniku. No i setki innych. Zaufajcie mi piekielni braciszkowie.
-Dobrze. I tak nic lepszego nie wymyślimy. Belzebub dał się wystrychnąć na dudka tak prostacko.
-Ano nie. I nie trzeba nic wymyślać. Jest już wymyślone.
-No dobra Surma, bierzemy się?
-Dajcie mi tylko czas na papierosa, rozglądnę się po okolicy co i jak.
Zaczął okrążać hipermarket. Gdy natrafił na samochód straży, wyjął z kieszeni gruby gwóźdź i podłożył go pod tylną oponę. Gdy samochód ruszy do tyłu nadzieje się na niego. Poza tym powpychał do rury wydechowej co mu wpadło w ręce: gałązki, papiery, piasek. Samochód został unieruchomiony.Obszedł hipermarket dookoła, uważnie mu się przyglądając.Stwierdziwszy że nie znalazł nic niepokojącego, powrócił do grupki przyjaciół.
-Zaczynamy o 9-tej. Wtedy jest stosunkowo mało klientów. Większość w pracy, hehe.
-Co hehe?
-Praca to coś takiego co upodabnia człowieka do maszyny. Dlatego hehe.
-Mniejsza z tym, tu są sami lenie, nikt z nas nie zrozumie tej tematyki, jest obca jak flaga państwowa.
-Gdybym nie był leniem, nie czułbym głodu. Gdybym nie czuł głodu, bawiłbym się życiem a nie przepychał z cierpieniem.
-O…Mój drogi, lenistwo zawsze było trasą mego życia umiłowaną. To moja filozofia, byt jest leniwy. Czy duchowy czy materialny? Tego nie wiem i nie roztrząsam tego. Byt jest tak leniwy, że nie zna odpowiedzi nawet na te podstawowe kwestie. Już dziwne, że byt poznał to tajemnicze słowo „leniwy” i potrafi złożyć je w swym lenistwie w sensowną myśl. Zdumiewające dla takiego lenia jak ja.
-O tak! byt jest leniwy! zgadzam się w całości z tym – w całości tego leniwego poruszenia mózgu leniwca miejskiego.
-Spójrzcie na zwierzęta, to dopiero bezmyślne lenie. Do Belzebuba! w Piekle lenistwo jest tanią ścieżką, którą podążają wszyscy bytujący tutaj.
- I tyle o tym…. – zarządził Surma – jeszcze 5 minut do 9-tej.
-Dobra, zaczynajmy!
Weszli do hipermarketu i udali się do działu spożywczego.
No i zaczęło się!
Golun otworzył dwa słoiki śledzi i zaczął je sobie wpychać w usta z takim pośpiechem na ile pozwalała mu szybkość połykania. Freh otworzył folijkę kiełbas. Surma też zaczął od kiełbasy.Karst pochwycił puszkę z rybami. Obżerali się w dziale wędlin jak banda wygłodniałych więźniów z obozu koncentracyjnego. Łapali szybko co było pod ręką i wpychali sobie w pełne jedzenia usta. Była to prawdziwa orgia obżarstwa. Aby osiągnąć co chcieli musieli ubiec ochronę. Jak na razie nikt nie zwrócił na nich uwagi. Garstka klientów i dziewczyny przy kasie zajęci byli sobą. Co chcieli osiągnąć?    C h c i e l i     s i ę     z a b i ć    z    p r z e j e d z e n i a. To sposób na osiągnięcie niebios. Umrzeć z przejedzenia, na planecie na której głód jest na porządku dziennym. I udało im się to! Żołądek Freha nie wytrzymał śledzi zmieszanych z kiełbasą i szynką, którymi raczył się w ogromnej ilości. Tak samo reszta szybko ciężko się pohorowała. Jeszcze leżąc na podłodze sklepu z uporem wpychali w siebie jedzenie. Ktoś wezwał policję.
Lecz gdy zjawili się policjanci, zastali cztery martwe poskręcane ciała, pomiędzy porozrzucanym jedzeniem i pustymi słoikami.
GŁÓD na planecie piekło został pokonany!
KONIEC

GŁÓD na planecie Piekło cz.1

Tak więc rozpoczynam mojego kolejnego bloga.
Do pisania zapędza mnie nuda bytowania w DPS-ie. There are no many themes for writing anything. I don’t know for whois to write. My little poetry is only in my mind, nowhere else. It’s good also! My mind is promiscuous and fucking a little.
And now, a bit of my prose:


Głód na planecie Piekło!


Tak! Już wiecie to! Żyjemy w Piekle! Planeta Ziemia jest może nie skrajnym, ale na pewno piekielnym kręgiem. Powie ktoś, są tacy którym w Piekle się powodzi niezgorzej. Hm, kwestia karmy, nie nagrzeszyli dużo i nie pokutują srodze za to co inni nabroili gdzieś indziej, gdzie – nie wiem.
Jakżesz to trafiłem do Piekła, bez pamięci o wszystkim przeszłym. Za jakie to winy pokutuję. Po co wyrabiam te bezbożne działa pokutne, które przydają mi jeszcze niechcianej winy.
Bóg Czasu trzyma nad wszystkim władzę. Zasiadł w kącie pokoju i czeka spokojnie, aż halucynacje przestaną działać i wyląduję wreszcie na brzegu normalności poprzez podróż po wydmach,pagórkach i dolinach kołdry.
To Piekło to jakaś straceńcza hodowla Belzebuba. Belzebub ma tłuste ciało i cierpi na łuszczycę. Widzę go jak opodal rozbiera się do snu, nie mówi nic do swojej stajni bioistnień. A ja mogę co najwyżej mu się przyglądać. Po co uczyniono Piekło na tej planecie w kąciku wszechświata? Po co mam się męczyć przed podróżą do niebios?
A w niebie ćpają i piją nieziemsko, to najlepsze co mają do dyspozycji ludzkie anioły.
Cierpienie, c i e r p i e n i e – pomysł diabelski, bioistnienie jest zamknięte w cierpieniu, w drodze ku wyższej formie zanurzone jest w cierpieniu po uszy. Może cierpienie ma jakieś ukryte zadanie do spełnienia, może trzeba cierpieć aby wznieść się ku tej formie?
———————————————————————————————-
Slams był ogromny. Skupiły się w nim dwa lub trzy tysiące żyjących na krawędzi nędzy ludzi.
W budce zbitej z desek i blachy mieszkali we troje. Budowla ta kłóciła się skrajnie z prawidłowościami nauki architektury. Stała krzywo i niestabilnie. Na skraju dróżki stał samotny kasztanowiec. Jesienią zbierali kasztany i prażyli je w ognisku. Miały ostry, gorzki smak, ale można było nimi nasycić GŁÓD.
Siedzieli przed chatką przy ognisku. Freh dokładał właśnie gałęzie do ognia. Z drewnem też był kłopot, musieli po nie chodzić daleko, aż za miasto, na brzeg rzeki, jedno z niewielu miejsc w okolicy nie splamionych cywilizacją.
-Przydałby się pies.
- A po co ci pies? Nikt nas nie okradnie. Jeśli nie liczyć tych kilku świeczek i paru blaszanych garnków, to nie ma tu czego pilnować.
-Surna zjadłby go od razu.
- Ja nie zjadłbym psa. W dzieciństwie miałem jednego, wabił się Brado, była z nim kupa radości.
- Nie zjadłbyś psa? Nawet na skraju śmierci głodowej?
- Pies jest jak człowiek. Gdybym zjadł psa to tak jakbym zjadł człowieka.
- No, są tacy co sprzedają ludzkie mięso w tym cholernym mieście.
- Nie przełknąłbym….to paranoja.
- Schrupałbyś ze smakiem gdyby ci powiedzieli że to cielęcina.
- Do stu beczek Belzebuba mięso ostatnim razem miałem w ustach jakieś sześć miesięcy temu, po tej kradzieży kury u Josaha.
- A czym się różni kura od psa? Kura również coś czuje, a tutaj przemysł drobiowy olewa uczucia kur zupełnie. Zamyka je w obozach koncentracyjnych i zabija na pasach transmisyjnych. Kura nie jest potulna jak pies, człowiek lubi łaszące się do niego stworzenia, poza tym ma mały móżdżek i nie wiele stanów psychicznych jest w stanie stworzyć. Człowiek kury pozbawił praw obywatelskich do stanu zero.
- My ciągle o jedzeniu, a pomyślmy choć przez chwilę jak wydostać się stąd. Surna mówił że to możliwe – przybliżyć wyjście stąd.
- Chcesz iść do Belzebuba i go o to poprosić, hehe.
- Jest sposób. Być może skuteczny. Ale to sekret Surna.
- Spojrzyj Freh na wino, czy zdatne już?
Freh podniósł się i podreptał do wnęki w budce gdzie bulgotał baniok z czerwonym winem z dzikiego bzu i trzech kilogramów ukradzionego cukru.
- W gruncie rzeczy, pies by się przydał do pilnowania tej butli, wczoraj widziałem Huego jak przechodząc obok budki zatrzymał się raptownie na odgłos bulgotu i odwrócił w moją stronę. A ja mu na to „No co czemu nie wykombinujesz tego sam co jest proste, tępaku”
- Jeszcze kilka dni fermentacji. I odetchniemy przez kilka dni.
- Gorsze wino znali chyba jedynie starożytni Egipcjanie. Z prosa, raczej piwo, ale jestem pewien że podłego smaku jak ta breja.
- Nie chcesz nie pij, i tak zawsze jest go za mało.
- Jestem GŁODNY, mamy coś?
- tylko zupa ze ślimaków, ale coś wieje odorem od tej zupy od jakiegoś czasu. Zjesz to na odpowiedzialność swojego żołądka.
- Ja lubię psy ale jeszcze bardziej lubię te skaczące żywe myszki z ciemną pręgą na grzbiecie, co często tu zaglądają do resztek tych naszych resztek. Zauważyłem że umią się sprytnie bawić ze sobą. Znają nawet jakieś cielesne żarciki.
- Mi się czasem zdaje że te myszki i ptaszki które tu skubią mają znioślejsze życie od nas.
- Ale gdy przyjdzie zima to klops!
- No, dla nas zima to też wielki klops!
- Jakie są wasze winy które tutaj nas rzuciły? Domyślacie się czegoś?
- Winy, przecież traci się pamięć. A że Piekło to jest to pewne, ale czy jest jakieś inne miejsce niebiosa czy coś w tym stylu to już może być wątpliwe.
- A więc jest postęp w stosunku do poprzedniej egzystencji. Wiemy że piekło jest…choć nie wiemy nic więcej.
- Mi się kiedyś śniło że pchnąłem jakiegoś młodzieńca nożem, bo chciał mi odebrać dziewczynę z którą byłem od niedawna. Granda skończyła się tak że ja uciekłem, dziewczyna uciekła (i nigdy już jej nie spotkałem) a na ulicy pozostało ciało. Wierzę że to jedna z moich najcięższych win i dlatego siedzę u Belzebuba w domu.
- E, tam, posłuchaj, ja lubiłem wyłupywać oczy ludzi. Wpadnąwszy w furię oślepiłem ich chyba z dziesięciu. To dopiero piekielna igraszka.
- No, do stu beczek Belzebuba, z kim ja trzymam!
- Przecież ty też coś wygrandziłeś może coś gorszego niż ja, nie narzekaj.
- W piekle są tylko namiastki prawdziwych narkotykowych błogości, nawet nie możemy sobie wyobrazić czym są niebiańskie narkotyki.
- GŁÓD, mówisz o ćpaniu, a pomijasz GŁÓD. On jest najgorszy. I czystej wody też brak. Gdyby nie głód sądziłbym, że nie jestem w Piekle, a na jakiejś przejściowej bioplanecie.

OK, let's go!


Pozwolę sobie umieścić tu co wyskrobałem po wyjściu z aresztu na Montelupich w Krakowie.
” Słowniczek pojęć więziennych”
pudło – więzienie
trumna – więzienie
UCHYŁ – sławne, magiczne i śmieszne pojęcie stworzone przez inteligentnego, aczkolwiek budzącego niesnaski współwegetujących, więźnia o pseudonimie Don Pedro. Hasło to w skrócie informuje społeczność celi o fakcie otwarcia dziury piekielnej poprzez podniesienie klapki.  W genialny sposób skraca rytuał komunikacji oddania moczu lub kału do tego jednego słówka, budząc śmiech i zastanowienie nawet u najprymitywniejszych. Pozdrawiam twórcę Don Pedro i życzę gorąco zero dni w jakimkolwiek więzieniu na kuli ziemskiej aż do głębokiej starości.
wypiska – pieniądze na koncie zakładu penitencjarnego umożliwiające zakup różności w tym też jedzenia w sklepiku więziennym. Suma będąca na koncie więźnia jest dzielona na dwie równe części, czyli przepoławiana,  z których jedna jest do dyspozycji więźnia od razu, druga dopiero w chwili opuszczenia więzienia.
szkiełko – odbiornik telewizyjny, wg. wielu wspomagający byt więzienny, wg. mnie przedmiot nie przynoszący głębszych i pomocnych doznań, a niekiedy wręcz szkodliwie działający na psychiatrię wegetujących na przykład w czasie projekcji ruchomych obrazków pod tytułem „Rambo” albo „997″ – kieruje wyobraźnię tam gdzie nie trzeba.
trąba – ciekawa metafora aktu spuszczania wody w piekielnej dziurze.
beret – arcytwórcza i zabawna metafora klapki klozetowej. Językowe zobrazowanie faktu nakrywania, przykrywania, osłaniania od strony czubka.
leżeć w więzieniu – zaiste trafne określenie faktu zamknięcia w więzieniu. Znane szerzej i pospolite „siedzieć w więzieniu”. wersje odmiany „za co leżysz?”, „jak długo leżysz?” i te pe. Prawdą jest to określenie! Zaiste resocjalizacja przypomina rekonwalenscencję. Dziewięćdziesiąt procent bytności w celi przebiega na leżakowaniu w łożu niczym podczas ciężkiej choroby.
laczki – plastikowe klapki które otrzymałeś na starcie a zwrócić masz na mecie. Odlew plastikowy zawsze głupio wyglądający.
keja – łóżko. Hehehe, w mowie potocznej określa się tak łóżka na statkach wodnych, no, wszyscy wiedzą, że tu chodzi o betonowy statek szaleńców. Patrz niżej na trafną średniowieczną ilustrację zachodzących procesów   zobrazowaną przez naocznego świadka wydarzeń Hieronima B. pseudonim „Malarz”:
statek szaleńców Hieronim Bosch
proces Kafki – dziwna rzecz nieznany towarzystwu wegetującemu. Ci co pamiętają mnie z czasów młodzieńczych wiedzą że to maniacki mój geniusz i idealista.
inny świat – Straszne pojęcie! Pochodzi od książki Herlinga- Grudzińskiego „Inny świat”. Określa metody niszczenia osobowości przez współskazanego. Na przykład przez niszczenie czy spotwarzanie jego intymnych notatek. Czyli określa niszczenie i przerażanie JEGO ŚWIATA WEWNĘTRZNEGO. Przez współwięźnia, a więc przez osobę, która powinna być towarzyszem niedoli, a staje się katem i torturującym psychicznie. Lektura „Innego świata” Herlinga-Grudzińskiego jest w stu procentach  zalecana wszystkim skazanym na całym świecie. Jeśli masz możliwość czytać tą książkę w więzieniu CZYTAJ JĄ! To stan twej sytuacji strasznej przedstawiony jest. Umożliwia Ci przezwyciężenie pogłębiających się stanów depresji, eskalacji zakompleksienia i połączenie się w tragizmie z podobnymi przeżyciami opisanymi przez autora.
konstytucja RP – Nie ma znaczenia! ALE POWOŁUJ SIĘ NA NIĄ ZAWSZE ILE TYLKO TCHU W PIERSIACH CI STARCZY PRZED KOPNIAKAMI PENITENCJARNYMI. „To sprzeczne z konstytucją”, „To też jest sprzeczne z konstytucją”. Powtarzaj.
wokanda – możliwość wcześniejszego opuszczenia więzienia.


To na razie tyle, kolejne wpisy będą innego gatunku. Pozdrawiam wszystkich a szczególnie Martę i poproszę o komentarze