środa, 14 maja 2014

GŁÓD na planecie Piekło cz.2 i ostatnia

———————————————————————————————————–
Stali podnieceni i zdecydowani pod hipermarketem.
-nie chce mi się wierzyć że to takie proste – powiedział Freh
-Surma jest pewien, wielu już się to udało. – odrzekł Golun
- czy aby?
- aby aby, nie pękaj….
-to jak to zrobimy?
-bezplanowo w gruncie rzeczy, żaden plan nic nam nie da.
-pamiętajcie, bierzemy tylko tłuste i ciężkostrawne żarcie.
-Gdzie ten Surma?-Freh rozglądnął się- Miał być pół godziny temu.
-będzie, nie przepuści takiej okazji, zapewniam, a zresztą będzie nie będzie zrobimy to bez niego.
-czyli co brać, konkretnie? – spytał Golun
-śledzie w occie, na ten przykład, szynkę, kiełbasy, salceson, miód, i inne co będzie pod ręką.
-uwielbiam śledzie- powiedział Golun
-śledzie, całkiem, całkiem….
-uda się! musi się udać!
-psy mogą nam przeszkodzić.
-a ja ci mówię że się uda, psy są tylko dwa, na dodatek to konkrety bezdziałające, wpadamy hyc i jesteśmy w niebie!
-haha, gdzie ten Surma, on tak zawsze.
-czekamy jeszcze pięć minut jak się nie pojawi to robimy akcję bez niego.
-może pomodlilibyśmy się wcześniej czy jakoś tak….
-to się módl. Ja nie widzę potrzeby. WIdzę to inaczej.
- a ja zmówię modlitwę, jedną jaką znam.
I Golun zaczął zmawiać paternoster nosowo przez zęby. Złożył przy tym rytuale ręce w krzyż.
Freh umilkł, nie przeszkadzał mu.Jakoś przy końcu modlitwy Goluna pojawił się Surma. Był to człowiek chudy jak przeciętny nędzarz,niski, o dużych oczach, poważnych raczej niż smutnych, śmierdział tanim winem.
-witaj bracie, czekamy już długo na ciebie.
-zatrzymałem się na biesiadzie u Houlego, wybaczcie spóźnienie.
-wielki dzień!
-o tak! Wielki dzień dla nas!
-czy aby to wszystko ma sens?
-to już jest sprawdzone przez innych, możecie mi wierzyć. Sprawdzone przez mojego starego druha Ftora,przez Buhja, i Maniku. No i setki innych. Zaufajcie mi piekielni braciszkowie.
-Dobrze. I tak nic lepszego nie wymyślimy. Belzebub dał się wystrychnąć na dudka tak prostacko.
-Ano nie. I nie trzeba nic wymyślać. Jest już wymyślone.
-No dobra Surma, bierzemy się?
-Dajcie mi tylko czas na papierosa, rozglądnę się po okolicy co i jak.
Zaczął okrążać hipermarket. Gdy natrafił na samochód straży, wyjął z kieszeni gruby gwóźdź i podłożył go pod tylną oponę. Gdy samochód ruszy do tyłu nadzieje się na niego. Poza tym powpychał do rury wydechowej co mu wpadło w ręce: gałązki, papiery, piasek. Samochód został unieruchomiony.Obszedł hipermarket dookoła, uważnie mu się przyglądając.Stwierdziwszy że nie znalazł nic niepokojącego, powrócił do grupki przyjaciół.
-Zaczynamy o 9-tej. Wtedy jest stosunkowo mało klientów. Większość w pracy, hehe.
-Co hehe?
-Praca to coś takiego co upodabnia człowieka do maszyny. Dlatego hehe.
-Mniejsza z tym, tu są sami lenie, nikt z nas nie zrozumie tej tematyki, jest obca jak flaga państwowa.
-Gdybym nie był leniem, nie czułbym głodu. Gdybym nie czuł głodu, bawiłbym się życiem a nie przepychał z cierpieniem.
-O…Mój drogi, lenistwo zawsze było trasą mego życia umiłowaną. To moja filozofia, byt jest leniwy. Czy duchowy czy materialny? Tego nie wiem i nie roztrząsam tego. Byt jest tak leniwy, że nie zna odpowiedzi nawet na te podstawowe kwestie. Już dziwne, że byt poznał to tajemnicze słowo „leniwy” i potrafi złożyć je w swym lenistwie w sensowną myśl. Zdumiewające dla takiego lenia jak ja.
-O tak! byt jest leniwy! zgadzam się w całości z tym – w całości tego leniwego poruszenia mózgu leniwca miejskiego.
-Spójrzcie na zwierzęta, to dopiero bezmyślne lenie. Do Belzebuba! w Piekle lenistwo jest tanią ścieżką, którą podążają wszyscy bytujący tutaj.
- I tyle o tym…. – zarządził Surma – jeszcze 5 minut do 9-tej.
-Dobra, zaczynajmy!
Weszli do hipermarketu i udali się do działu spożywczego.
No i zaczęło się!
Golun otworzył dwa słoiki śledzi i zaczął je sobie wpychać w usta z takim pośpiechem na ile pozwalała mu szybkość połykania. Freh otworzył folijkę kiełbas. Surma też zaczął od kiełbasy.Karst pochwycił puszkę z rybami. Obżerali się w dziale wędlin jak banda wygłodniałych więźniów z obozu koncentracyjnego. Łapali szybko co było pod ręką i wpychali sobie w pełne jedzenia usta. Była to prawdziwa orgia obżarstwa. Aby osiągnąć co chcieli musieli ubiec ochronę. Jak na razie nikt nie zwrócił na nich uwagi. Garstka klientów i dziewczyny przy kasie zajęci byli sobą. Co chcieli osiągnąć?    C h c i e l i     s i ę     z a b i ć    z    p r z e j e d z e n i a. To sposób na osiągnięcie niebios. Umrzeć z przejedzenia, na planecie na której głód jest na porządku dziennym. I udało im się to! Żołądek Freha nie wytrzymał śledzi zmieszanych z kiełbasą i szynką, którymi raczył się w ogromnej ilości. Tak samo reszta szybko ciężko się pohorowała. Jeszcze leżąc na podłodze sklepu z uporem wpychali w siebie jedzenie. Ktoś wezwał policję.
Lecz gdy zjawili się policjanci, zastali cztery martwe poskręcane ciała, pomiędzy porozrzucanym jedzeniem i pustymi słoikami.
GŁÓD na planecie piekło został pokonany!
KONIEC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz